Emocje

Krzysztof Fabiański

Krzysztof Fabiański w tańcu /fot.: Hiroko Komyia, nadesłał Atsushi Takenouchi

Od autora:

Od dawna w fotografii zajmuje się ruchem, nie tylko tym statycznym, staram się by ruch który widzę i czuję po prostu płynął, był nie tylko jednym obrazem ale by jedno zdjęcie opowiadało swoja historię. Szukam w ruchu nie tylko samego poruszania się, ale także emocji które idą w parze z nim, które każdy ma w ciele, nosi je w sobie, wymaga to cierpliwości i pełnego zaangażowania,ale wiem, że warto to robić, bo to co nosimy w sobie, nigdy nie będzie poznane do końca, zawsze będzie umiało nas zaskoczyć. To także trochę inna fotografia to już nie jest tylko relacja zdarzenia oparta na faktycznym obrazie, moje działania powodują że tworzę inną nową przestrzeń która mnie rozwija kórą poznaje i która potrafi ,mnie również zaskoczyć ale to jet moja droga którą chcę iść, którą idę mniej lub bardziej świadomie, pozdrawiam i do zobaczenia

Krzysztof Fabiański (Poznań, maj 2024)
Krzysztof Fabiański w tańcu /fot.: Hiroko Komyia, nadesłał Atsushi Takenouchi

Autor o sobie:

Urodziłem się 11 listopada 1955 roku w Poznaniu.

Już jako dziecko lubiłem siadać przy oknie balkonowym i zza firanki obserwować ludzi idących chodnikiem. Patrzyłem jak rozmawiają, gestykulując i poruszając ustami opowiadali o sobie, wpatrzony w ich twarze wyobrażałem sobie o czym mówią.

Uśmiechnięte twarze i radość czy gniew który nosili w sobie i dzielili się nim, próbowałem zrozumieć i poczuć ich historie, takie były moje początki patrzenia na ludzi. Miałem chyba naście lat kiedy pierwszy raz zapragnąłem zrobić zdjęcie,ale na pewno był to ‘AMI”NRD owski aparat, chyba najtańszy na świecie.

Kiedy z pierwszym naświetlonym filmem odwiedziłem fotografa, by wywołał mi naświetloną kliszę, niestety prześwietlił mi ją. Pamiętam też swoją bezsilność, kiedy wychodziłem stamtąd, była to , na szczęście moja ostatnia tego typu wizyta w podobnym zakładzie, obiecałem sobie wtedy, że muszę sam zadbać o realizację swoich pasji i marzeń.

Daisuke Yoshimoto PLAKAT do wystawy, fot. Krzysztof Fabiański

Kiedy oglądam dobre zdjęcie, niestety dotyczy to tylko zdjęć czarno białych, na moich plecach pojawia się mrowienie, które rozchodzi się po całym ciele, ta przypadłość jest we mnie od początku mej drogi i pozostaje ze mną do dziś i jak to sam nazywam “więcej czuję niż wiem”.

Pierwszym moim świadomym wyborem tematu zdjęć, był czas kiedy jako listonosz chodziłem codziennie z aparatem w rejon, był to rok 1983. Zauroczyli mnie ludzie a w szczególności ludzie starsi i dzieci, początek jednych, a końcówka drugich zbliżała ich do siebie by podzielić się tym co mają najlepszego w sobie.

To właśnie im poświęciłem swoja pierwszą wystawę ‘Rejon 10″którą zaprezentowałem w Osiedlowym Domu Kultury Raszyn w roku 1986. W tym czasie poznałem mojego pierwszego nauczyciela fotografii, Jacka Gulczyńskiego, to on nauczył mnie tajników fotografii, dzięki niemu poznałem głębię ostrości w zdjęciach, uczył mnie kadrować i pobudził wrażliwość oka. Początkowo odbierałem swoje zdjęcia jako płaskie, jednowymiarowe, tak je widziałem,dzięki współpracy z Jackiem Gulczyńskim zauważyłem w nich głębie, poczułem długość ulicy,zmniejszające się domy, to było wspaniałe uczucie.

Min Tanaka z wystawy, fot. Krzysztof Fabiański

Od 1990 roku współpracowałem z Teatrem Ósmego Dnia, ich działalność teatralna i ich kontakty z teatrami z Europy, świata,skierowały mnie ku fotografii teatralnej, nie porzuciłem jednak portretu, moim najwdzięczniejszym modelem, już od urodzenia był mój syn Filip, był także moim fotografem.

Doświadczenia z czasów pocztowych i bliskość z dzieckiem pozwalała mi wykorzystywać swoje doświadczenie, również w teatrze. Możliwość uczestniczenia w próbach, w spektaklach, tych w salach jak i na ulicy, oraz bliskość z Ósemkami i poznawanymi artystami podczas licznych podróży, uczyła reportażu, pogłębiała wiedzę o portrecie, nie książkową ale opartą na doświadczeniu.

W tym tak intensywnym i barwnym czasie dla mnie, poznałem Krzysia Furmanka, fotografa teatru, nie tylko mojego, była to dla mnie kolejna lekcja fotografii, zawsze podziwiałem jego wrażliwość i otwartość na ludzi, był i jest dla mnie do dziś wzorem, bo jest prawdziwy i wiarygodny jako fotograf i jako człowiek, to ogromna wartość dla mnie.

Przez 11 lat podróżowania z Ósemkami, nie wiele miałem czasu i możliwości by pokazać cokolwiek z tego co robię fotograficznie, każdy wolny czas poświęcałem dziecku i zbieraniu materiałów fotograficznych, wiedziałem, że dobrze wywołany negatyw przetrwa wiele lat w doskonałym stanie i zawsze można go będzie wykorzystać.

W tym czasie miałem okazję by kilkukrotnie zarejestrować spektakle Polskiego Teatru Tańca, pojawiał się w moich fotografiach także ‘ruch”, te moje poszukiwania były często przypadkowe i krótkotrwałe, ale były…

W tym czasie tylko dwukrotnie pokazałem swoje zdjęcia, w 1995 roku w Wągrowcu odbyła się wystawa ‘Okna”, był to materiał z multimedialnego spektaklu “Teatru Prób” o tym samym tytule.

W 1997 roku podczas Mini festiwalu Butoh, po raz pierwszy zaprezentowałem zdjęcia ze spektaklu Daisuke Yoshimoto “Głowa Kobiety Ptaka” którego zobaczyłem w T8D w 1995 roku. To spotkanie z nim i tańcem “butoh” nierozerwalnie związało mnie z tego typu teatrem, nie do końca rozumiałem ten spektakl ale poczułem go…., do dziś pamiętam go bardzo dobrze.

Daisuke Yoshimoto, fot. Krzysztof Fabiański

Rozstanie z teatrem w 2000 roku pozwoliło mi skupić się na swojej pasji, teraz przede wszystkim fotograficznej. Nie porzuciłem teatru, zapanowałem tylko nad jego intensywnością i postawiłem na fotografię,był to dla mnie czas kilku ważnych wystaw.

Wróciłem wówczas do butoh, miałem przyjemność uczestniczyć w spektaklach Atsuchi Takenouchiego i Hiroko Komiji, niesamowity duet, gdzie taniec i muzyka, śpiew, specyficzne zawodzenie Hiroko zlewają się w jeden organizm, w jedno czucie.

Każdy ich spektakl to dla mnie ogromne przeżycie.

Od 2000-2001 współpracowałem z Fundacją “Barka”, ludziom pogubionym,których tam spotkałem poświęciłem kilka wystaw;

-Dom wspólnoty Barka /Poznań/

-Barka/Chudopczyce/ Z okazji X lecia Barki

-Barka Portrety/Poznań/

Ich tragedie a z drugiej strony dobroć i wrażliwość ludzi którzy chcieli w tych trudnych czasach chronić oraz pomagać ludziom najbiedniejszym, to mnie zafascynowało.

W 2001 roku w szczecińskim Teatrze “Kana” pokazałem wystawę “Daisuke Yoshimoto” W tym samym roku rozpocząłem współpracę z “Piwnicą 21”. Tam pokazałem trzy wystawy:

-Butoh”

-“Krzysztof Fabiański Portrety”

-“Graffity Greya”/dokumentacja fotograficzna tego artysty/

W 2003 roku w Pyrzycach pokazałem zdjęcia czarno białe zrobione techniką ręcznego barwienia na wystawie “Taniec”. W tym samym roku w Poznaniu pokazałem jeszcze w tej samej technice “Teatr Derevo” i mini wystawę “taniec butoh”

Atsushi Takenouchi – fot.: Krzysztof Fabiański

Zauroczony Wenecją, odwiedziłem ją kilkukrotnie, przeszedłem ją pieszo wzdłuż i wszerz i zebrałem spory materiał o tym mieście. “Wenecja w starych ramach”, tak nazywała się wystawa o tym przepięknym i znikającym pod wodą mieście, którą pokazałem w klubie ‘Mescal” w 2005 roku. W tym samym roku pokazałem tam jeszcze wystawę “Fractale-Teatr”, część zdjęć czarno białych była także barwiona ręcznie tak w jednej jak i drugiej wystawie.

W 2006 roku w tym samym klubie pokazałem wystawę ‘Wojtek Waglewski-portrety” w 2007 roku w jednym z liceów poznańskich pokazałem wystawę “Historia pewnej miłości”, a w 2008 pokazałem jeszcze w Poznaniu wystawę “Fractale cz-białe”, było to podsumowanie moich kilku lat współpracy z grupą teatralną “Fractale” pod wodzą Barbary Prądzyńskiej.

To dzięki nim i naszej współpracy poznałem chorych z zespołem downa i nie tylko, zainspirowany ich działalnością rozpocząłem zbierać materiał fotograficzny o nich, zajęło mnie to kilkanaście miesięcy wspólnie spędzanego czasu w świetlicach w kościołach przy wigilijnym stole, na pływalni,podczas zabaw karnawałowych, na próbach i podczas spektakli ich wrażliwość i wyobraźnia poruszały moje serce, byłem i jestem nimi zauroczony, wystarczy tylko ich zauważyć, uśmiechnąć się by zapamiętali ciebie już na zawsze. Im poświęciłem swoją wystawę “Misiaki” w 2010 roku która odbyła się CK Zamek w Poznaniu. W tymże CK.Zamek rok później pokazałem kolejną wystawę o nich ‘Misiakowe Spotkania”

Pojawił się w moim życiu spokojniejszy czas, dzięki temu zbliżyłem się do Teatru Tańca.

Dzięki Ewie Wycichowskiej i jej akceptacji mogłem uczestniczyć w życiu artystycznym PTT.

Możliwość uczestniczenia w próbach, spektaklach, premierach nie tylko samego Teatru Tańca,ale także zapraszanych innych grup pozwolił mi na szukanie odpowiedzi na temat ‘ruchu”,dzięki stałemu przebywaniu w jednym miejscu i akceptacji zespołu mogłem spokojnie eksperymentować, mogłem poczuć się jak w domu i obcować z “ruchem”, nie tylko tym statycznym który dobrze znamy, ale też tym rozmytym który opowiada o całym procesie ruchu w tańcu i nie tylko, bo przecież ruch jest wszędzie…

W 2012 roku podczas “Dancing Poznań 2012” pokazałem swoja pierwszą wystawę o Teatrze Tańca “Taniec”, były to zdjęcia ze spektaklu “Walka Karnawału z Postem”

W 2013 roku Ewa Wycichowska zaproponowała mi bym zrobił wystawę fotograficzną z okazji czterdziestolecia Polskiego Teatru Tańca. W niej połączyłem czarno białe i kolorowe zdjęcia z “Walki Karnawału z Postem”, tworząc swoista paralelę pomiędzy historią teatru, a historią fotografii.

Przez kilka lat podczas corocznego DANCING POZNAŃ pokazywałem na swoich fotografiach spektakle poprzednio rocznego festiwalu, tworząc historię tego wydarzenia, zaznajamiając przy okazji uczestników z poprzednim repertuarem.

W 2015 roku pokazałem swoją pierwszą wystawę o tangu które mnie zainspirowało także ruchem, wystawa była także otwarciem szkoły tanga ” Casa Buena “.

W 2016 roku na zakończenie pracy w Teatrze Tańca Ewy Wycichowskiej, zrobiłem o niej wystawę “Ewa Wycichowska, moje wspomnienia”, która chociaż w niewielkim stopniu pokazuje jak wiele zrobiła dla nas widzów, jak rozbudziła w nas miłość i szacunek dla tańca i ruchu..

W 2016 roku w T8D zrobiłem jeszcze wystawę o teatrze „Nucleo”, w niej oparłem się na materiałach fotograficznych czarno-białych, zrobionych w lat 80 tych z ich spektaklu „Sogno di una cosa”.

Otwarcie mojej wystawy było początkiem warsztatów z Corą Herrendorf, współzałożycielką teatru Nucleo, robiłem tam także zdjęcia ale również uczestniczyłem w warsztatach. Właśnie warsztaty z Corą, jej ogromne doświadczenie, wspaniała umiejętność dzielenia się swoim warsztatem nie tylko teatralnym i charyzma którą posiadała obudziła we mnie tęsknotę nie za teatralną ścieżka ale za tańcem butoh. Poczułem że taniec butoh to mój świat, to moja droga ekspresji by opowiedzieć o światach które w sobie noszę od lat, to także możliwość by podziękować ludziom którzy dzielili się ze mna własnym doświadczeniem uczyli pokory, kształtowali mój charakter ale też wytyczali drogę. Przez te wszystkie doświadczenia mogłem poszukiwać własnej ścieżki by poczuć się spełnionym nie tylko jako fotograf ale także jako tancerz. Trwało to prawie dwa lata zanim byłem na tyle gotów by nie tylko przygotować kolejną wystawę ale by także zatańczyć. Wiele zawdzięczam Stefie Gardeckiej to ona i jej zauroczenie tańcem Daisuke Yoshimoto jej niesamowita wiedza i serce spowodowało że taniec butoh dziś jest tak bardzo znany także w naszym kraju. Uwielbialem jej słuchać dzieliła się zawsze swoja wiedzą, potrafiła też opowiadać, rozmawialiśmy do późna, chodziliśmy czasami na spektakle to była encyklop[edia wiedzy. Posiada wrażlliwość i doświadczenie życiowe jak i teatralne w szerokim tego słowa znaczeniu Dzięki Stefie zrobiłem pierwszy krok, zatańczyłem na mojej kolejnej wystawie która dotyczyła Daisuke Yoshimoto. To jego spektakl „Głowa kobiety ptaka” który zobaczyłem 1995 roku w T8D zmieniła moje myślenie o teatrze. Pamiętam jak dziś ten spektakl. Wszedł do sali właściwie wpłynął do niej jak zjawa, poczułem ulotność tej chwili, ciarki przeszły mi po plecach…poczułem ten spektakl jak żaden inny który oglądałem. To właśnie jemu chciałem podziękować za to że pozwolił mi rejestrować swoje spektakle, przygotowanie ciała do tańca bym rejestrował jego próby, jest za co dziękować.

W 2019 roku w klubokawiarni Meskalina, mogłem spełnić swoje wielkie marzenie, przygotowałem swoja wystawę fotografii czarno białej o butoh, “Daisuke Yoshimoto/butoh”, to tytuł tej wystawy.

Daisuke Yoshoimoto, to tancerz którego bardzo cenię za jego sztukę, jest nie tylko doskonałym artystą, jest także człowiekiem wielkiego formatu o którym zawsze warto pamiętać. To pierwsza moja wystawa na której tańczyłem. To był dla mnie przełomowy moment jako artysty fotografa, a przede wszystkim tancerza. Od tego momentu tańczę przed każda wystawą swoich zdjęć.

Najczęściej są to tancerze butoh, tańczyłem w Poznaniu jak i w Warszawie otwierając kolejną wystawę o Min Tanace, dziekując mu za taniec , za swoją wrażliwość za to że mogłem poznać jego sztukę . Od kilku lat dzięki Anicie Zdrojewskiej w jej Butohsferze to miejsce gdzie mogę nie tylko spełniać się jako tancerz ale także jako fotograf. Przy jej pomocy i wsparciu zorganizowaliśmy dwie wystawy o Atsushim Takenouchim i Hiroko Komyi. To wspaniały duet z którym znam się od 2001 roku .

Materiał z ich spektakli posłużył mi bym zrobił dwie kolejne wystawy, tym razem o nich na których również zatańczyłem, to wspaniałe uczucie tańczyć i móc dzielić się ze swoimi emocjami w tej formie. Wiele zawdzięczam także Anicie Zdrojewskiej do której chodzę także na warsztaty by się rozwijać by poznawać siebie i swoje emocje by umieć je poczuć i by je także zatańczyć to droga którą idę…